W latach 90. ubiegłego stulecia w naszym kraju w końcu można było kupić dobrej jakości materiały budowlane, pojawiły się też nowe technologie. Po PRL-owskiej szarzyźnie inwestorzy zapragnęli kolorów, skomplikowanych stromych dachów i domów wyraźnie innych od kostek stawianych jak Polska długa i szeroka. Banki, chętnie udzielające kredytów, pomagały w spełnianiu marzeń o własnym domu z ogródkiem.
Architekt Monika Lisowska-Łętocha, dyrektor działającej od 26 lat Pracowni Projektowej ARCHON+, mówi: Cechą charakterystyczną domów wznoszonych pod koniec lat 90. był stylowy przepych widoczny w sposobie wykańczania elewacji i ilości stosowanych detali. Wśród nich najpopularniejsze to lukarny, wole oka, ganki, kolumny, podcienie czy wieloboczne wykusze. Charakterystyczna była symetria w rozmieszczeniu okien, najczęściej podzielonych szprosami i ozdobionych opaskami. W ostatnich latach wyobrażenia o własnym domu łączą się z prostą bryłą z efektownymi przeszkleniami, wykończoną nowoczesnymi materiałami.
Marcin Śniegowski, właściciel Pracowni HomeKONCEPT, wyjaśnia: Obecnie budowane domy różnią się od tych, które powstawały w latach 90. Chociaż przez 20 lat nie zmieniła się znacznie technologia budowy ścian zewnętrznych, to zdecydowanie zwiększyły się możliwości stosowania różnych materiałów elewacyjnych i wykończeniowych oraz zmieniła stylistyka budynków. Wieżyczki, kolumny czy lukarny zastąpiła prostota i nowoczesność. Dużym powodzeniem cieszą się dzisiaj domy z poddaszem o zwartej bryle, przykryte dachem dwuspadowym z ograniczoną ilością detali architektonicznych. Coraz chętniej wybierane są domy parterowe oraz piętrowe. Kolorystyka elewacji, bardzo rozbuchana w latach 90. uspokoiła się i na ścianach królują naturalne, stonowane barwy.
Łukasz Bartnik, projektant Bartnik Projekt, dodaje: Odchodzi się od pomysłu domu wielopokoleniowego, co jeszcze w latach 90. było bardzo popularne. To wpływa np. na wysokość budynku – klienci nie zakładają, że ich dziecko zamieszka kiedyś „nad nimi” ze swoją rodziną, więc budynki są niższe.
Janusz Werner
fot. J. Werner